Recenzja

01-08-2011-09:23:41

Alesha Dixon - "The Entertainer"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeszcze kilka łudząco do siebie podobnych albumów w klimacie dance-R&B-pop i powiem basta, zbojkotuję tę pracę. Tak dłużej się po prostu nie da!

Czy nikt nie może wytłumaczyć tabunom chętnych sławy wokalistek, że połączenie ładna twarz, efektowne ciało plus modni producenci i najpopularniejsze muzyczne klimaty, to nie jest nawet połowa drogi do sukcesu? Czy w kobiecym popie na dobre zapomniało się o oryginalności?

Oczywiście nie chce uogólniać, bo mogę kogoś skrzywdzić, ale w przypadku trzeciego już albumu Aleshy Dixon nuda zmienia się dość szybko w znużenie, aby koniec końców przejść w frustrację. Cały krążek to próba połączenia w całość patentów, które wykorzystywały na swoich albumach Lady Gaga, Beyoncé, Brandy czy Ciara. Zero kreatywności, świeżości, choćby próby wyjścia ponad szablon. Teksty wypadają drugim uchem milisekundę po tym, jak trafią do pierwszego. Muzyka może i przez chwilę się spodoba, ale już po dziesięciu minutach trudno nie odnieść wrażenia, że skądś to już znamy i de facto cały czas słuchamy tego samego.

Jeśli coś broni "The Entertainer" to tylko fakt, że od biedy da się tutaj znaleźć kilka przebojów, a dopóki album leci w tle i nie trzeba się nad nim skupiać, to nie irytuje tak bardzo. Jak komuś to wystarczy - proszę bardzo. Osobiście od muzyki wymagam znacznie więcej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!