Recenzja

11-06-2013-13:15:04

Black Sabbath - "13"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

"I kto nam podskoczy? No, kto?" Muzycy z Black Sabbath mogą sobie strzelić koszulki z takim napisem i nosić je, spoglądając z pogardą i politowaniem na wszystkich sceptyków i ludzi małej wiary.

Co tu dużo mówić, panowie pozamiatali. Można się zżymać, że to skok na kasę, ze to Sabbath-nie-Sabbath (w końcu zabrakło Billa Warda), jakiekolwiek wątpliwości dotyczące sensu nagrania nowego albumu, znikają, gdy go włączymy. Staruszkowie nie tylko pokazują, że większość tego, co do dziś obowiązuje w ciężkiej muzyce wymyślili właśnie oni, ale co ważniejsze, że wciąż o wiele lepiej niż inni wiedzą, jak taką muzykę grać.

Zwaliste bębny (Brad Wilk bardzo ładnie się wpasował, a nawet dodał nieco własnej dynamiki), przebite szorstkimi, niedającymi się porobić riffami Iommiego, charakterystyczny, "kozi" wokal Ozzy'ego i jego rechot. Mocarny ciężar (wiem, że to dziwny zwrot, ale do Sabbath pasuje jak ulał), mrok, kosmiczne metafory i nadciągająca apokalipsa (to właśnie z utworów Black Sabbath nauczyłam się słówka "doom"). Wszystko tam gdzie trzeba, tam, gdzie było 40 lat temu. Mamy i fragmenty majestatyczne, dostojne ("God Is Dead", "Damaged Soul"), ale i bardziej rozpędzone - oczywiście w charakterystycznym dla kapeli tempie ("Live Forever"). Spokojnie, coś spokojnego też się znajdzie - "Zeitgeist" lekko pobrzmiewający echem "Planet Caravan". Zresztą nie tylko w tym kawałku usłyszmy patenty sprawdzone w utworach sprzed lat (riff z "Loner" kojarzy się z "N.I.B", brakuje tylko "oh, yeah"), nie sądzę jednak by komukolwiek, w jakikolwiek sposób przeszkadzało. Zasadnicza różnica między "13", a starymi płytami Sabbath to produkcja (trudno się tych pustych,"matowych" staroci słucha). Różne krążą opinie o Ricku Rubinie i jego zaangażowaniu (a raczej braku) w proces twórczy podczas sesji. Bez względu na to czy zaglądał do studia tylko, żeby przekręcić jedną czy drugą gałkę, czy siedział z muzykami całymi dniami, nie zepsuł tej płyty i Black Sabbath brzmi tak, jak Black Sabbath w XXI brzmieć powinno - mocno, ciężko, wyraziście, przestrzennie.

Black Sabbath nie wymyślili się na nowo, nie odświeżyli formuły. "13" to dowód, że taki zespół jak Black Sabbath był, jest i będzie tylko jeden.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!