George Benson [Impreza odwołana!] w Gdyni

Bilety na koncert George Benson [Impreza odwołana!] w Gdyni - 20-07-2012

Koncert George Benson [Impreza odwołana!] w Gdyni

George Benson

20.07.2012 19:00

Gdynia(Pomorskie) - Hala Sportowo-Widowiskowa - Gdynia Arena


Ceny biletów:
    - 190 zł / 150 zł / 120 zł / 90 zł

Uwaga!!

 

Impreza została odwołana.

Zakupione bilety można zwracać w miejscu ich nabycia za okazaniem dowodu zakupu.



George Benson

Jakże często we współczesnej muzyce rozrywkowej – w jazzie, rocku, bluesie, folku czy innych gatunkach – gitarzysta to podstawa, na której opierają się wszystkie pozostałe brzmienia i głosy. To on jest sterem, żeglarzem, okrętem, który prowadzi i inspiruje resztę zespołu.

Taką właśnie taką postacią jest od niemal pół wieku George Benson. W karierze obejmującej pięć dziesięcioleci, nagranie ponad 30 albumów jako lider oraz dziesięć nagród Grammy i nagrodę NEA Jazz Master, George Benson wykorzystał swoje korzenie jazzowe jako fundament dla intrygującego połączenia popu, R&B i innych odcieni muzycznych, które składają się na styl, znajdujący uznanie u szerokiej publiczności. Równocześnie zdobył pozycję uznanego wokalisty jazzowego – którego największe przeboje są polem do popisów zarówno wokalnych, jak i gitarowych. Krótko mówiąc, ten gitarzysta to artysta w każdym calu.

Benson ponownie ujawnił swoje mistrzostwo instrumentalne i wokalne na Guitar Man, swoim trzecim albumie zarejestrowanym w wytwórni Concord Records (po sukcesie Givin’ It Up w 2006 r. i Songs and Stories w 2009 r.). Płyta Guitar Man, wydana 4 października 2011 r., to zbiór 12 utworów łączący w sobie standardy jazzowe i popowe – niektóre w aranżacji zespołowej, niektóre solo, lecz wszystkie płynnie powiązane charakterystycznym uduchowionym i poszukującym brzmieniem Bensona. Nagraniom towarzyszył silny zespół doświadczonych muzyków i debiutantów – pianista Joe Sample, klawiszowiec i kierownik muzyczny David Garfield, basista Ben Williams oraz perkusista Harvey Mason (na co dzień grający w zespole Fourplay, współpracownik Bensona w studio od czasu przebojowego albumu Breezin’ z 1976 r).

Cała ekipa zebrała się w studio po bardzo niewielu próbach gotowa natychmiast rzucić się do pracy i nagrać ścieżki w sposób bardzo zbliżony do gry na żywo – coś co Benson opisuje jako metodę „oldskulową”. Wrażliwość tej improwizacji ujawnia się w ostatecznym produkcie, którego znaczna część powstała w ciągu jednego dnia przy minimalnej liczbie podejść.

– Stwierdziliśmy, że najlepszą energię osiągniemy wchodząc do studia z muzykami doświadczonymi w grze na żywo, którzy są jednocześnie kumaci i elastyczni – mówi Benson – i udało się, że hej! David jest moim kierownikiem muzycznym od wielu lat i mieliśmy szczęście, że na to nagranie udało się nam pozyskać Joe i Harveya. Nigdy przedtem nie grałem z Benem, ale on chwytał wszystko w lot, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. W ciągu jednego dnia udało nam się nagrać sześć, siedem piosenek, a Ben był jak spoiwo, które złączyło je w całość.

Klimat był luźny i swobodny – taką właśnie atmosferę Benson preferuje w studio.
– Myślę, że John Burk, nasz producent, miał świadomość, że lepiej pracuję, gdy stoję na środku sali i rzucam pomysłami – mówi Benson.  – Wiem, co moi muzycy potrafią, wiem w czym celują i staram się nie grać im w poprzek ani nie kierować ich do miejsc, do których nie powinni zdążać. Bardzo mi odpowiadają takie płyty – zaimprowizowane na poczekaniu.

Improwizacyjną metodę nagrywania i występów stosował Benson od samego początku. Już w wieku ośmiu lat śpiewał i grał na ukulele w okolicznych klubach w swym rodzinnym Pittsburghu. Będąc nastolatkiem, przestawił się z ukulele na gitarę i w dużej mierze przestał śpiewać, skupiając się bardziej na stronie instrumentalnej. Jego wrażliwość muzyczna skierowała się ku jazzowi, w dużej mierze dzięki temu, że słuchał płyt Wesa Montgomery’ego, Charlie Christiana i Charlie Parkera.

We wczesnych latach 60. Benson dołączył do zespołu organisty Jacka McDuffa – był to krótki, choć pouczający angaż. Opuścił McDuffa by stworzyć własny zespół i rozpocząć karierę solową od wydania w 1964 r. albumu The New Boss Guitar (jej tytuł jest hołdem złożonym płycie Montgomery’ego, zatytułowanej Boss Guitar i wydanej zaledwie rok wcześniej). Album ten zwrócił na siebie uwagę Johna Hammonda, łowcy talentów dla wytwórni Columbia, która w efekcie podpisała z nim kontrakt. Benson nagrał dla Columbii dwa albumy solowe i zagrał na sesjach wielu innych artystów, w tym na dziele Milesa Davisa z 1968 r. Miles in the Sky.

Pod koniec lat 60. Benson odszedł z Columbii i przez kilka kolejnych lat nagrywał dla szeregu wytwórni. Przez cały czas szukał sposobu na przebudowę swojego stylu wokalnego, dzięki czemu mógłby stać się on częścią jego repertuaru, lecz  większość ówczesnych producentów i szych w wytwórniach płytowych zlekceważyła ten pomysł, co stało się dla niego źródłem narastającej frustracji. Producent Tommy LiPuma miał jednak inne spojrzenie i w rezultacie powstał album Breezin’, wielkie wydarzenie roku 1976, które zapoczątkowało długoletnią współpracę Bensona z wytwórnią Warner Brothers. Był to pierwszy album jazzowy, który zdobył status platynowej płyty. Breezin’ zawierał cały szereg Na albumie tym znalazło się wiele przebojów, w tym instrumentalny utwór tytułowy, poruszający cover “This Masquerade” Leona Russella oraz energiczna kompozycja “Give Me The Night”.

Przez całą resztę lat 70. i w trakcie lat 80. Benson i LiPuma stworzyli szereg znakomitych płyt, które razem ugruntowały światową sławę gitarzysty. W połowie lat 90. Benson przeszedł za LiPumą do wytwórni GRP, gdzie obaj zasadniczo kontynuowali to, co robili u Warnerów. Wśród najciekawszych dokonań tego okresu znajdują się albumy That’s Right (1996) i Standing Together (1998).

W nowym tysiącleciu Benson wcale nie zwalnia tempa. Wśród wybitniejszych propozycji z ostatniej dekady należy odnotować seksowny i soulowy album Irreplaceable (2004) oraz płytę Givin’ It Up (2006) nagraną w duecie z Alem Jarreau, zdobywczynię dwóch nagród Grammy inaugurującą jego współpracę z wytwórnią Concord. W 2009 r. Benson wydał Songs and Stories, do której zaprosił uznanych muzyków: gitarzystów Lee Ritenoura, Steve’a Lukathera i Normana Browna; wokalistki Lalah Hathaway i Patti Austin; klawiszowca Davida Paicha; basistę i współproducenta Marcusa Millera i szereg innych osób.

W porównaniu do swojego poprzednika Guitar Man to nagranie stosunkowo skromne, ale mniejszy zespół muzyków bez trudu produkuje silną dawkę twórczej energii. Jednak otwierająca album intrygująca interpretacja “I Want To Hold Your Hand” Lennona i McCartneya została nagrana w pełniejszym składzie niż kolejnych 11 utworów. Wraz z Bensonem i Garfieldem na nagraniu tym pojawiają się gitarzyści Paul Jackson Jr. i Ray Fuller; basista Freddie Washington; perkusista Oscar Seaton, Jr. (który regularnie gra z Bensonem w czasie tras koncertowych); skrzypek Charlie Bisharat; oraz flecista/klarnecista Dan Higgins. Wszyscy oni tworzą w pełni orkiestrowe brzmienie, które sprawia, ze jedna z prostszych wczesnych ballad miłosnych Beatlesów staje się utworem treściwym i intrygującym.

Pozostałe nagrania zostały zarejestrowane w opisanym powyżej składzie pięcioosobowym, który wykonuje zrelaksowaną interpretację “My Cherie Amour” Steviego Wondera. Benson śpiewa tekst w swoim intrygującym stylu wokalnym, choć wyraźnie składa przy okazji hołd oryginalnej wersji Wondera.

Solowe nagrania gitarowe w rodzaju “Danny Boy” i “Tenderly” tworzą ciche antrakty pomiędzy nagraniami dokonanymi w pełnym składzie i przypominają, że jako gitarzysta Benson ma wystarczające umiejętności techniczne i interpretacyjne, żeby samemu stanowić zespół. (Wystarczy wspomnieć jego zagrywki ze wstępu do “Danny Boy”, gdzie sprawia, że jego gitara wręcz brzmi jak dudy.)

Piosenka Guya Wooda i Roberta Mellina “My One and Only Love”, którą rozsławił wokalista Johnny Hartman, rozpoczyna się 16-taktowym interludium gitarowym, które niepostrzeżenie przechodzi w ujmującą balladę wokalną. – Nie jestem Johnnym Hartmanem – twierdzi Benson – ale sądzę, że jest wielu fanów Hartmana, którym taka aranżacja może się spodobać.

Inne perełki to żartobliwa interpretacja “Paper Moon”, rozbrykana wersja klasycznego instrumentalnego przeboju pop zespołu The Champs z 1958 r. pt. “Tequila” oraz przebogata aranżacja na gitarę i fortepian standardu “Since I Fell For You”, w której Benson raz jeszcze podchodzi do mikrofonu, by wykonać pełną emocji interpretację namiętnego tekstu piosenki.

Całość zamyka porywające, synkopowane “Fingerlero” autorstwa Ronniego Fostera, którego Benson nazywa “najlepszym klawiszowcem na świecie”. Foster wysłał ten utwór Bensonowi zupełnie spontanicznie, a ten natychmiast rozpoznał jej rytmiczną intrygę.
– Jeszcze zanim mi ją wysłał wiedziałem, że będzie niezwykła, nie wiedziałem tylko jak bardzo – mówi Benson. – Była tak interesująca, że musieliśmy spróbować. David rozpisał chłopakom zmiany akordowe. Zagraliśmy ją parę razy i zadziałało. Ma naprawdę niezwykły nastrój.

Rzeczywiście, Benson nigdy nie wzdragał się przed innowacją czy eksperymentowaniem. Dla tego gitarzysty nadawanie popowym standardom jazzowego posmaku – nie tylko na tej płycie, lecz w całej karierze – nie jest takim wielkim tabu, jeśli ma się gotowość do wyrzeczenia się „szufladek” i ograniczeń, które z nich wynikają.

– Ludzie szufladkują rzeczy, które słyszą, ponieważ chcą znaleźć dla nich miejsce na swojej półce – twierdzi Benson. – A dla mnie to po prostu muzyka. Uważam, że wiele piosenek popowych, które stały się wielkimi przebojami w Stanach Zjednoczonych, lata temu zostało nagranych z muzykami jazzowymi grającymi w tle. W taki sposób powstała większość płyt wytwórni Motown. Grali na nich muzycy jazzowi mieszkający w Detroit, których wezwano na sztukę, z której wywiązali się wyśmienicie …Staram się robić to samo. Staram się, by brzmiało to naturalnie, bo dla mnie tak właśnie jest. Są tylko dwa rodzaje muzyki – dobra i zła. Pomiędzy nimi dzieje się wiele rzeczy, ale w końcu zawsze trafiają one na jedną lub drugą stronę tego równania.

Źródło: Materiały promocyjne organizatora.