Aktualności

14-08-2011-00:43:12

James Blake - "James Blake"

Udostępnij! Tweetnij!

W typowaniu krytyków BBC na artystę, który w 2011 roku zrobi karierę i na którego warto zwrócić uwagę, James Blake zajął drugie miejsce za Jesse J. Zasłużenie.

Zaledwie 21-letniego londyńczyka zalicza się do sceny dubstepowej bądź post-dubstepowej. To trochę krzywdzące dla artysty, bo może odrzucić od niego tych, którzy niekoniecznie gustują w mrocznej, zbasowanej elektronice. James wpadł w uszy krytyków BBC pewnie dlatego, że nie daje się zamknąć w jednej muzycznej szufladce. Wręcz od tego ucieka.

W piosenkach Anglika w symbiozie żyje emocjonalne, jazzowo-bluesowe, a czasami nawet gospelowe śpiewanie z elektronicznymi modulacjami i samplami. Choć trzeba zaznaczyć to, co artysta podkreśla - większość wokali została nagrana przez niego. James nie poszedł na łatwiznę i nie kupił sobie w banku sampli plików, które przepuścił w przez różne programy, zmultiplikował, zniekształcił, posklejał i otrzymał płytę. Wlał w piosenki coś czego kupić nie można, czyli ducha, prawdziwe emocje. Oraz wielką, jak na młody wiek, dojrzałość.

To przede wszystkim delikatna, krucha wokalnie, silnie ilustracyjna muzyka, która mimo sporej syntetyczności nie jest zimna i odrzucająca. Żywy, oparty na fortepianie, zaśpiewany łamiącym się głosem cover "Limit To Your Love" Feist, to udane - i nie jedyne - nawiązanie do Antony'ego Hegarty'ego. Kolejne to choćby "Give Me My Month". Słychać inspiracje elektronicznymi klasykami muzyki ilustracyjnej, artystami z wytwórni Warp, ale także między innymi bawiącą elektroniką Björk i tradycyjnym jazzem sprzed półwiecza.

James Blake ciekawie połączył elektronikę z żywymi dźwiękami. Stworzył całość melancholijną, kontemplacyjną. Bardziej nadającą się do wyciszenia, uspokojenia niż dodającą energii. Bez wątpienia zrobił to na poziomie ponadprzeciętnym i zasługującym na wyróżnienia, które zapewne wkrótce na młodego Anglika zaczną obficie spływać.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: