Aktualności

20-06-2012-00:40:11

The Smashing Pumpkins - "Oceania"

Udostępnij! Tweetnij!

Serce mówi mi, że "Oceania" nie jest dobrym albumem, rozum podpowiada, że jest bardzo dobrym albumem. Słuchać serca czy rozumuo

Nie będę roztrząsać, ile The Smashing Pumpkins jest dziś w The Smashing Pumpkins i czy to w ogóle jeszcze The Smashing Pumpkins. To temat na dłuższą rozprawę, skupmy się więc na muzyce.

Były czasy, kiedy na nowe wydawnictwo zespołu czekałam z wypiekami na twarzy, a przed włożeniem płyty do odtwarzacza CD (taki wynalazek, popularny w latach 90.) przecierałam kieszeń ściereczką, by jakiś niecny paproch jej nie zarysował. Przenosimy się do 2012, wytwórnia uprzejmie udostępnia w cyfrowym formacie materiał do odsłuchu, a ja, bez większych emocji, po dwóch dniach, w końcu się zbieram i wciskam wirtualny play. I coa I słyszę genialne, skomasowane gitary, łomoczącą perkusję i ogólny dźwiękowy hałas, przez który przebija się jedyny w swoim rodzaju falsetowy wokal Billy'ego Corgana. Krótko mówiąc, kapitalny wstęp o tytule "Quasar", po którym... jest równie dobrze albo i lepiej.

Naprawdę. Nie sposób się do "Oceanii" przyczepić. Tym razem niesforny Billy nagrał pełnowartościowy album, wypełniony dobrymi utworami, z kilkoma mocnymi uderzeniami i kilkoma pięknymi melodiami. Są metaliczne i łkające gitary, są wirujące zagrywki ("Panopticon"), ale i unoszące się lekko akustyczne dźwięki ("The Celestials"), zgrabnie wpleciona elektronika, prog-rockowe, ale odpowiednio wyważone pomysły ("Glissandra"), a przede wszystkim są szczere emocje. Jest wszystko. To album, który brzmi, jak The Smashing Pumpkins (zresztą, niektóre fragmenty kojarzą się a to z "Zero", a to z "Disarm", co - o dziwo - raczej stanowi komplement niż zarzut). To album, który po prostu brzmi dobrze. Ale...

No właśnie jest ale, którego własnymi słowami nie potrafię sprecyzować, posilę się więc Gombrowiczem... jak ma zachwycać, skoro nie zachwycai Może brakuje jakiejś jednej genialnej melodii czy też naprawdę miażdżącego riffu. Może Corgan powinien być chwilami bardziej wściekły, jadowity. A może po prostu trochę mi żal, że to dzieło, któremu naprawdę niewiele brakuje, by być nie tylko bardzo dobrym, ale właśnie zachwycającym.

Nie dostałam gęsiej skórki, nie ścisnęło mnie w żołądku, a takie reakcje potrafił Corgan wywoływać. Jednak zupełnie obiektywnie, "Oceania" to wysokiej klasy rockowy album.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: