Aktualności

23-09-2013-10:08:05

DevilDriver - "Winter Kills"

Udostępnij! Tweetnij!

DevilDriver nigdy nie był dla mnie zespołem, w którym upatrywałem zbawcy metalowej sceny, jednak każda kolejna płyta kapeli była solidną porcją metalowego mięcha. Nie inaczej jest tym razem.

Wiem, że jest wielu, którzy narzekali na poprzednie dokonanie grupy, "Beast". Że panowie zbytnio skupili się na brutalizowaniu muzyki i gdzieś po drodze trochę się zatracili. Mi przynajmniej, "bestia" przypadła do gustu. Lubię takie granie - czasem, gdy w człowieku zbierze się za dużo negatywnej energii, taka muza działa jak balsam dla duszy i można się przy niej nieźle wyciszyć, jakkolwiek kuriozalnie to nie brzmi.

Pod względem brutalności i siły rażenia, "Winter Kills" z pewnością bliżej "Beast" niż do bardziej groove-metalowej "Pray for Villains". Potencjalnych "hitów" w sumie brak - największe znamiona przebojowości za sprawą nośnego refrenu zdradza chyba "The Appetite", słusznie wybrane na numer promujący całość. W zamian mamy agresję i ołów lejący się z głośników - niemal nieustannie. Otwierający "Oath of the Abyss" wręcz przygniata ciężarem, intensywnością i wściekłością, co tyczy się rzecz jasna też wokali - doprawdy nie wiem, skąd u niespełna 50-letniego Deza Farfary biorą się takie pokłady złości. Podobno jest szczęśliwym mężem i ojcem...

Kolejne w kolejce "Ruthless", "Desperate Times" i numer tytułowy - skrojone są według tej samej zasady, którą jest - zmasakrowanie słuchacza - bo, nawet gdy panowie zwalniają na kilka chwil, atmosfera pozostaje gęsta i zatęchła. Powiewem świeżego powietrza jest z pewnością, "Curses and Epitaphs", z melodią gdzieś tam w tle kojarzącą mi się uparcie z... bardziej klimatycznymi numerami System of A Down z czasów "Toxicity". Wciąż wieje jednak złem piekielnym i nie ma wątpliwości, że zima zaatakowała tego lata wyjątkowo srogo. Odnotować warto też cover "Sail" elektroniczno-rockowej formacji Awolnation, który choć ciężko ocenić na wyżej niż poprawny, docenić jednak trzeba, bo numer pochodzi z rejonów, z którymi panów kierowców raczej nie kojarzymy.

Oczywiście, nie ma co się oszukiwać - na "Winter Kills" nie ma wiekopomnych riffów, płyta raczej nie wyląduje też w podsumowaniach tych, które wstrząsnęły światem. Ale to bez wątpienia, bardzo solidna metalowa produkcja. Lato się kończy, zima zabija, w sam raz na jesienną deprechę.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: