Recenzja

29-07-2010-00:04:04

Norma Jean - "Meridional"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

The Dillinger Escape Plan wyrósł konkurent, któremu trzeba bacznie się przyglądać. Do tej pory pokazywał głowę nieśmiało. Teraz wypalił niczym bomba z opóźnionym zapłonem.

Kiedyś niewiele brakowało, bym zrezygnował z Normy Jean. Przeczytałem gdzieś, że grają emo, a nie miałem ochoty mierzyć się ze sztuczną rozpaczą nastolatków z ostrym makijażem. Przyciągnęła mnie okładka, wariacja na temat "Ptaków" Hitchcocka. Był to krążek "Redeemer" i miał więcej wspólnego z metalcore'em, mathcore'em i alternatywnym metalem niż z tym, co robi My Chemical Romance. Spodobał mi się. Ale "Meridional" to wydawnictwo o dwie klasy lepsze.

Muzycy kwintetu z Atlanty dojrzeli, poszerzyli spektrum zainteresowań, a jakiekolwiek skojarzenia z emo pojawiać się mogą tylko sporadycznie. Wprawdzie krążka nie produkował, jak dwóch poprzednich, słynny Ross Robinson, tylko mniej znany Jeremy Griffith, ale grupa nic na tym nie straciła. Norma Jean brzmi tak, jakby kilkanaście piosenek zarejestrowała podczas koncertu, a w studiu wycięto odgłosy publiczności. Naturalna chropowatość, garażowość, połączona jest z chwilami ogromną, przytłaczającą intensywnością, potężnymi uderzeniami nisko brzmiących riffów. Kwintet, podobnie jak bardziej znani koledzy z Dillingera, umie w pierwszej sekundzie wgnieść w fotel podwójnym ciosem gitar i niesamowitym krzykiem wokalisty, potem zwolnić, przyspieszyć, złamać rytm, dodać wariacką dysonansową gitarę, zatrzymać się zupełnie i wyrwać szaleńczo do przodu.

Norma Jean jednak nie na darmo wzięła nazwę od pięknej pani znanej lepiej jako Marilyn Monroe. Grupa potrafi dać wytchnienie ślicznymi, krótkimi, niemal w całości instrumentalnymi przerywnikami, jak również melancholijnie nastrajającymi fragmentami. Jak choćby ten w "Falling From The Sky: Day Seven" z czystym wokalem Cory'ego Brandana Putmana. Chwilami mogą pojawić się skojarzenia z bardziej znanymi krajanami Norma Jean - z Mastodon i jego psychodelicznym obliczem ("High Noise Low Output"), a także Linkin Park ("Innocent Bystanders United"), Toolem ("Everlasting Tapeworm"). Zalatuje tu też dość często Neurosis i nieco rzadziej Isis.

Norma Jean umie też w mig postawić nas do pionu po momentach rozmarzenia choćby króciutkim "Occidental", który łatwo można sobie wyobrazić w horrorze lub dreszczowcu. Jeśli coś zarzucać formacji to z pewnością to, że ponad miarę przeciągnięto parę numerów, jak "Deathbed Atheist". Mogli też darować sobie kilkunastominutową ciszę po "Innocent…" w oczekiwaniu na krótki "Oriental". Jednak nie są to zarzuty na tyle mocne, by znacząco obniżyć wysoką ocenę albumu, któremu dodatkowych barw dodaje wsadzona w parę miejsc elektronika, fortepian, gitara akustyczna. "Meridional" to płyta do uważnego, głośnego słuchania na słuchawkach dla lubiących różnorodne doznania na terenie mocnej muzyki.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: norma jean