Recenzja

19-12-2010-02:49:58

Karen Elson - "The Ghost Who Walks"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

No proszę, żona Jacka White'a pokazała, że jest nie tylko ładna, ale i zdolna, choć małżonek niewątpliwie pomógł w wyeksponowaniu jej talentu.

Liderowi The White Stripes nie należy jednak przypisywać nadmiernych zasług. Karen Elson jest wyłączną autorką większości materiału, ponadto w kilku utworach dowodzi, że ma naprawdę niezły, mocny głos. Pan White zadbał po prostu o to, by wszystko brzmiało, jak należy. I jego rękę z miejsca słychać. Kto spodziewa się jednak potężnych piłujących riffów, miażdżących gitar czy ostrych rockowych numerów będzie rozczarowany. Gitarzysta jedynie dał upust swemu zamiłowaniu do oldschoolowej produkcji i tradycyjnych metod pracy w studiu. Królują zatem ciepłe akustyczne brzmienia, przeplatane, klasycznymi organami i dźwięczącymi przeszkadzajkami. W połączeniu ze stonowaną muzyką i delikatnym głosem artystki, całość smakuje wybornie, owiana jest mgiełką tajemniczości i swoistym sennym klimatem.

"The Ghost Who Walks" to kapitalnie wyważona mieszanka bluesa, country, amerykańskiego folku i psychodelii. Pojawiają się także knajpiano-barowe zagrywki, jakiś walczyk albo kołysanka. Czasem zdarzą się "whitestripesowe tąpnięcia, najczęściej jednak melodie snują się niespiesznie, leniwie sącząc z głośników. Za sprawą bogatych, ciekawych aranżacji, nie ma mowy o znużeniu. Materiał jest niewątpliwie nietuzinkowy, choć daleki od wymagających, artystycznych dzieł, utwory mają bowiem przyjemny, szlachetnie popowy sznyt. Pojawia się kilka słabszych momentów, niemniej numer tytułowy z doorsowymi klawiszami, wijący się "Pretty", rozkołysane "Stolen Roses" czy pełne emocji "Garden" to prawdziwe perełki.

Debiut Elson stanowi znakomite połączenie tego, co ładne i intrygujące, wrażliwe i silne, pełne uroku i niepokojące, dobre i bardzo dobre.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!