Recenzja

09-06-2011-22:36:54

Michael Jackson - "Michael"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie będę w tej recenzji próbować rozstrzygać, na ile jest to dzieło Michaela Jacksona, a na ile producentów, którzy zebrali i złożyli w całość materiał po jego śmierci. Nie będę się też zastanawiać, w czyim największym interesie było wydanie tej płyty, ani na ile to wszystko jest moralne. Skupmy się na muzyce.

Utwory na najnowszym krążku króla popu brzmią... jak piosenki Michaela. Co do tego nie ma wątpliwości. Są jego charakterystyczne "iiihi", szatkowany rytm, "kościelne" chóry, czasem jakieś orientalne/afrykańskie motywy. Co najważniejsze, choć nagrania zostały uwspółcześnione produkcyjnie, podbite nowoczesnymi bitami i tak wypadają raczej klasycznie, jacksonowo. Można było sobie darować cykady w "Keep Your Head Up", skoro piosenka i tak jest mocno oldschoolowa czy przekształcone elektronicznie, odhumanizowane wokale w "Behind the Mask" (zresztą, chyba najbardziej chwytliwym w zestawie), tym bardziej, że ktoś dodał ciepło brzmiący saksofon. Nie przemawiają do mnie też rapowe wstawki. To jednak detale.

W większości mamy bardzo dobre popowe kawałki, najczęściej podlane nowoczesnym R&B, czasem rozświetlone odrobiną disco, z chwytliwymi refrenami. "Hollywood Tonight" przypomina trochę "Who Is It" i urzeka delikatnie wplecioną trąbką w stylu disco, a jedwabiste "(I Like) The Way You Love Me" sączy się przyjemnie z głośników. "Monster" też jest niezły (szczególnie zwrotki), acz na pewno nie jest to - jak przekonywał 50 Cent - nowy "Thriller", no i niestety udział rapera jest tu najsłabszym ogniwem. Zupełnie inaczej ma się rzecz z Lennym Kravitzem. "(I Can't Make It) Another Day" to świetny, podbity rockowo-funkowym groove'em numer. Nie aż tak porywający jak "Give In to Me" ze Slashem, ale i tak naprawdę udany. W utworze na perkusji gra Dave Grohl, trudno jednak to wychwycić czy docenić, brzmienie bębnów jest bowiem bardzo syntetyczne. Z ballad chyba najlepiej wypada pogodne, ozdobione smykami "Best of Joy" z proroczym (?) tekstem "I am forever". Najsłabsze są natomiast singlowe "Breaking News", który pomimo figlarnych dęciaków za bardzo przypomina średniej jakości hit Britney Spears oraz nagrane z Akonem "Hold My Hand" (ale może to moja alergiczna wręcz niechęć do Senegalczyka).

"Michael" to tak naprawdę nic nowego i nic nadzwyczajnego (superprzebojów tu niestety brak). To Jackson, jakiego znaliśmy i lubiliśmy. Eklektyczny zestaw pokazujący, że był to jeden z najbardziej utalentowanych muzyków ostatnich lat, który wciąż potrafił pisać znakomite piosenki.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!