Recenzja

25-07-2011-22:53:56

Little Dragon - "Ritual Union"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Wyobraźcie sobie Radiohead... pogodnych, wyluzowanych, podrygujących radośnie. Tak, w bardzo dużym uproszczeniu, brzmi nowy album Little Dragon.

- To jedna z tych płyt, która bardzo mile zaskakuje. Lekkością, świeżością i po porostu urodą - pisałam przy okazji "Machine Dreams", ale spokojnie mogę powtórzyć i teraz. Szwedzi znaleźli fantastyczną formułę i konsekwentnie z niej korzystają. Z wielkim wdziękiem łączą syntezatorową elektronikę z popową przebojowością, nawiązując przy tym tu i ówdzie do czarnych brzmień, wlewając gdzieniegdzie odrobinę psychodelii ("When I Go Out"), nieśmiało stąpając po dubstepowym terytorium. W porównaniu z poprzednikiem, "Ritual Union" jest bardziej surowym dziełem, chwilami nawet mrocznym czy niepokojącym. Więcej tu pulsujących i połamanych rytmów (stąd Radiohead), niż tanecznych klimatów. Niemniej przy takim "Shuffle A Dream" czy "Nightlight" bez problemu można się pogibać. Sporo tu poszatkowanych i poklejonych, acz równie dużo melodii prowadzonych zmysłowym głosem Yukimi Nagano.

Kiedy słucham Little Dragon na usta cisną mi się słowa wyrafinowany, wysmakowany, wysublimowany, acz pozbawione jakichkolwiek negatywnych konotacji. Nie ma bowiem w ich muzyce niczego przekombinowanego, wydumanego, niczego na siłę. Lekkość i świeżość idą na "Ritual Union" w parze z polotem i bogatą wyobraźnią.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!