Recenzja

09-09-2011-11:44:55

DeVotchKa - "100 Lovers"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Niesamowity, wielobarwny materiał. Amerykański kwartet z Denver wykracza daleko poza swoje miejsce zamieszkania i prezentuje nam mieszankę, w której łatwo się zakochać.

DeVotchKa to zmora tych dziennikarzy, którzy nie spoczną aż nie zaszufladkują dokonań artysty. Kapela z lekkością przeskakuje bowiem z jednego stylistycznego kwiatka na drugi, robiąc to pewnie, zgrabnie, nie narażając się na śmieszność. Jeśli jest na albumie niezależny rock, to na poziomie godnym The Strokes, Kings Of Leon, a nawet Radiohead. Zespół świetnie czuje się też w klimatach popowych, zahaczając o dokonania mistrzów z lat 60. z Beach Boys i Royem Orbisonem na czele. Latynoskie granie ma różnoraką postać. Raz są to taneczne numery a la Los Lobos, podbite dudniącą perkusją, tradycyjnymi instrumentami (wiele razy słychać bandoneon), w innych momentach uwodzą natomiast niczym Calexico, Gotan Project i Manu Chao w spokojniejszym, kołyszącym wydaniu.

Żadnym problemem dla muzyków DeVotchKa nie jest ilustrowanie dźwiękami. Parę kompozycji urzeka klimatem, wrażającymi się w uszy smyczkami i dęciakami. Świetny instrumentalny "Sunshine" mógłby być ozdobą niejednego filmowego soundtracku.

"100 Lovers" ma niesamowite, wielobarwne wibracje, którym ciężko się oprzeć. Wróć, którym w żadnym razie nie należy się opierać! Trzeba im się koniecznie poddać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: devotchka