Recenzja

03-10-2011-16:25:08

Rise Against - "Endgame"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tacy delikatni, wrażliwi, zaciekle praw zwierzątek bronią. Ale jak wezmą gitary do ręki to łoją, że proszę siadać. Bad Religion wyrośli naprawdę godni sukcesorzy.

Przyznaję, to moje pierwsze w pełni świadome spotkanie z kapelą z Chicago. I jest mi naprawdę miło kwartet poznać. Z kilku powodów. "Endgame" to już ich szósta produkcja, a płynąca z kawałków pasja i dynamika jest niczym u ambitnego debiutanta. Mają też panowie niezłe wyczucie melodii i chwytliwych refrenów. Godne następców wspomnianych Bad Religion, Green Day, Rancid i paru innych tuzów melodyjnego punka.

Fajne w Rise Against jest to, że dość wąsko zakreśloną konwencję poppunkową starają się uatrakcyjniać przez delikatne wtręty, choćby dziecięcy chór albo wsamplowane przemówienia, nie wprowadzając przy tym zagorzałych fanów w zakłopotanie. Choć nietrudno odnieść wrażenie, że apogeum radości kwartet wegetarian z Chicago przeżywa przy ładujących bezpośrednio, prosto w twarz znakomitych "Disparity By Design" albo "Satellite".

Jedyne co mi delikatnie przeszkadza (ale bez przesady) to fakt, że wokal Tima McIlratha ma w sobie trochę za dużo "emopłaczliwości". Z punktu widzenia komercyjnego nie jest to jednak żaden problemem skoro "Endgame" dotarł do drugiego miejsca na "Billboardzie", a u naszych zachodnich sąsiadów zameldował się na szczycie notowania. A to i tak nie wszystkie zaszczyty, jakie spotkały krążek. Spotkały, co podkreślam, zasłużenie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!