Recenzja

31-07-2012-22:53:30

Newton Faulkner - "Write It On Your Skin"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Czasem wystarczy trochę serca i uśmiechu.

Na okładce płyty "Write It On Your Skin" widnieje uśmiechnięty rudzielec z dredami i bródką. W książeczce mamy rodzinno-przyjacielskie fotki, a całość zdominowana jest przez słoneczno-pomarańczową kolorystykę. Piszę o tym wszystkim, bowiem oprawa albumu znakomicie oddaje jego zawartość. To ciepła, pogodna muzyka.

Zgrabne piosenki z jeszcze zgrabniejszymi refrenami. Akustyczne, ale niekoniecznie harcersko-ogniskowe. To taka angielsko-amerykańska songwriterska szkoła, gdzie liczy się prostota i szczerość przekazu. Bez zbędnych ozdobników, za to obowiązkowo od serca. Nie znaczy to, że czeka nas pół godziny tylko z gitarą, przyklaskiwaniem, bębnieniem rękami w pudło i śpiewającym kolesiem (swoja drogą, Faulkner ma miły, miękki i wyjątkowo niewyróżniający się głos). Jest melotron, delikatne grzechotki, nawet wiolonczela. Czekają nas zarówno żwawe kawałki ("Pulling Teeth"), jak i balladowo-refleksyjne kompozycje ("In The Morning"), większość jednak jest gdzieś po środku. I to, paradoksalnie główny atut albumu, pewna nieinwazyjność, można by powiedzieć przeciętność.

To naprawdę w żadnej mierze wielka czy wyjątkowa płyta, ale i taka nie miała być. Niby proste i zwyczajne, ładne i przyjemne, a jednak na swój sposób urzekające. Fajna płyta, na której słychać przede wszystkim emocje i to głównie te pozytywne.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!