Recenzja

25-01-2013-14:34:36

FaltyDL - "Hardcourage"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Dwa doskonałe albumy dla wytwórni Planet Mu, kilkadziesiąt udanych singli, kapitalnych remiksów dla artystów takiej miary jak The XX czy Four Tet, w końcu otwarcie setem didżejskim koncertu Radiohead w nowojorskim Roseland Ballroom. Tak, FaltyDL zdecydowanie w ciągu ostatnich pięciu lat zapracował na miano jednego z najciekawszych muzyków elektronicznych młodego pokolenia. Jeśli ktoś nie był co do tego przekonany, "Hardcourage" rozwiewa wątpliwości.

Nowy, a zarazem pierwszy wydany w Ninja Tune longplay pochodzącego z New Haven, a mieszkającego w Nowym Jorku producenta, nie wyważa zamkniętych dotąd drzwi. Można by rzec, że to tak naprawdę mocno retrospektywny materiał, bardziej podsumowujący dotychczasowe dokonania muzyka, w pełni wyczerpujący temat jego inspiracji, aniżeli ukazujący jego nowe oblicze. Jest house, są połamane rytmy rodem z londyńskich parkietów sprzed dekady, echa rave'owej rewolucji sprzed dwudziestu już lat. FaltyDL we wszystkich tych klimatach odnajduje się doskonale. Nienagannie łamie perkusje, ze smakiem dodaje pojedyncze instrumenty, świetnie żongluje samplami. Niby wszystko jest przemyślane, doskonale poukładane, ale czasem słuchacz ma wrażenie, że tak naprawdę nic tu nie jest oczywiste. Ten pozorny dysonans sprawia, że wydawnictwo jest wciągające, chce się do niego wracać, wyszukiwać kolejne smaczki, znajdować ukryte przez FaltyDL dźwiękowe drobiazgi. Nade wszystko zaś materiał niesamowicie pobudza do życia. To prawdziwy zastrzyk energii. A singlowe "She Sleeps" z Edem Macfarlane'em na wokalu pozwala dosłownie w sekundę przenieść się, przynajmniej myślami, gdzieś bardzo daleko, gdzie świeci słońce, w tle są palmy i krystalicznie czysta woda. Udanej podróży!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: faltydl