Recenzja

27-11-2013-18:44:37

Potwierdzone Info - "Przypadek? #niesondze"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W najlepsze trwa w polskim rapie sezon na duety. Najpierw był platynowy O.S.T.R. i Hades, potem równie dobrze przyjęty projekt Kaliego i Palucha, a jesień to czas Miuosha i Onara oraz Dioxa i Tedego, którzy razem z producentem Sir Michem powołali do życia Potwierdzone Info. Potencjał był bardzo duży, wynik końcowy tego nie potwierdza.

Znany z HIFI Bandy Diox wielokrotnie podkreślał, że Tede to dla niego jeden z idoli i największych rapowych inspiracji. Nic w tym zresztą dziwnego, bo członkiem Warszafskiego Deszczu inspirowała się chyba połowa młodych twórców polskiego hip-hopu. Mamy tutaj więc w pewnym stopniu zderzenie pokoleń. Szkoda tylko, że ktoś nie odrobił lekcji.

Całe wydawnictwo inspirowane jest klasycznym brzmieniem, rapem z tzw. złotej ery. Swoją robotę bardzo dobrze wykonał Sir Mich, który potwierdza, że coraz bliżej mu do rodzimej ekstraklasy producenckiej. Wciąż udoskonala swój warsztat, pracuje nad coraz lepszym brzmieniem perkusji, doborem i cięciem sampli, przyjemniejszym dla ucha basem. Rzecz w tym, że o ile do żadnego z kawałków przyczepić się nie da, to jako całość dość szybko usypiają, nudzą. Raperzy nie pomagają. Tede jest od dawna co prawda w świetnej formie, a Diox pod względem flow wypada dobrze, zdarza mu się też trochę mniej "sucharów" niż na solowych materiałach, to nie sposób opędzić się od wrażenia, że pomysłu i chemii wystarczyło na połowę materiału. Singlowy "Nowy rok" bardzo udanie pokazywał moc drzemiącą w projekcie. Przejmujący "Mefedron" to kapitalne nawiązanie do legendarnego już dla rodzimych fanów hip-hopu "Aluminium" z pierwszej płyty Warszafskiego Deszczu. Jeszcze jeden "narkotykowy" kawałek, czyli "Blantanamo", również można uznać za udany. "Wdech / Wydech" oraz "Przezroczystości" też trzymają poziom, ale reszta - czy to chwalące stolicę "Jestem stąd" (fajny temat, ale ile można?) czy "Oszukać czas" są tak przewidywalne, że aż męczące.

Gdy puścisz wybrany losowo kawałek z "Przypadek? #niesondze" możesz odczuć miłe mrowienie. Wybierasz zatem jeszcze jeden i wciąż jest w porządku. Z każdym kolejnym będzie jednak coraz gorzej, bo to nie jest album, do którego chce się wracać. I właśnie takie longplaye są najgorsze - co z tego, że niby wszystko gra i jest w porządku, skoro tak naprawdę nie wiadomo komu są do szczęścia potrzebne i jako całość nudzą.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!