Recenzja

25-06-2013-01:53:01

Riverside - "Shrine Of New Generation Slaves"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Riverside to klasa światowa na scenie rocka progresywnego. Jeśli ktoś ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości, piąta płyta warszawian rozwieje je w pył.

Diabeł tkwi w szczegółach, a w zasadzie skrótach. Pierwsze litery czwartego krążka "Anno Domini High Definition" układały się w ADHD. I rzeczywiście wydawnictwo miało klimat dzieła wykonanego jakby przez osobnika pełnego niepokoju, pośpiechu, zdenerwowania, by nie napisać roztrzepania. Było mroczne i uderzało mocno. Z pierwszych liter piątej płyty otrzymujemy słowo "songs", które mówi bardzo dużo o zawartości. Riverside, jak mniemam, zamiast łamać głowę nad wyszukanym konceptem, postanowili skupić się na tym, by napisać ciekawe piosenki. I każda z umieszczony na "Shrine…" taka właśnie jest.

Tym razem nie mamy wrażenia roztrzepania. Krążek jest spokojniejszy, bardziej refleksyjny. Brzmienie ma cieplejsze i naturalniejsze. Choć nie ma jednoznacznego konceptu, Mariusz Duda tak trafnie i zgrabnie opisał życiowe przypadki współczesnego człowieka, że wszystko układa się w przemyślaną, spójną całość, którą wchłania się kawałek po kawałku, mając z każdą skonsumowaną piosenką większy apetyt na kolejną. Choć "Shrine…" jest o parę minut dłuższa od poprzedniczki, pochłania się, by nie napisać pożera, ją znacznie łatwiej. Wiem, górnolotne to może, lecz podczas słuchania tego materiału Riverside upływ czasu nie jest czymś, czym zawracamy sobie głowę. Powodują to zarówno świetne kompozycje, jak teksty Dudy, który jest niczym odpowiednio doświadczony życiowo obserwator, zawieszony gdzieś wysoko, patrzący na to, co wyprawiają współczesne humanoidy, i jakby z niedowierzaniem kręcący głową, że mogli pójść w takim kierunku. Być może mętnawy jest ten mój opis, ale celowo. Nie chcę odbierać przyjemności obcowania z tekstami wokalisty i basisty. Co ciekawe, Riverside nagrał przebój. Nic mi się nie pomyliło. Zilustrowana świetnym klipem "Celebrity Touch", pomijając już to, czego dotyczy, ma świetny zaraźliwy, zapamiętywany riff. Jest jakby zmiksować SBB, Jethro Tull, Deep Purple, Rainbow. Wróżę jej karierę.

Nie ma na "Shrine Of New Generation Slaves" słabej kompozycji. Jest masa pięknego grania, różnobarwnych emocji. Jest wyczucie, erudycja, doświadczenie, ale nie rutyna. Bije z albumu wielka pasja. Bardzo nisko pochylam czoło, wyrażając tym samym wielkie uznanie. Kapitalny materiał. Malkontentów, niedowiarków niech do sięgnięcia zachęci fakt, że słowa te wystukał ktoś, kto nie jest fanem rocka progresywnego. Choć dobrą muzykę dostrzec umie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: riverside