Recenzja

30-07-2015-17:38:06

Jill Scott - "Woman"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nowa płyta Jill Scott jest niczym potrawa jednogarnkowa. Nieskomplikowana, ale treściwa i bajecznie smaczna.

Może to porównanie mało romantyczne, wykwintne czy eleganckie, ale "Woman" w odróżnieniu od większości kobiecych propozycji R&B nie jest właśnie płytą romantyczną, wykwintną czy elegancką. Jill Scott nie jest rozanielonym podlotkiem ani wielką damą. To pełna emocji kobieta z krwi i kości, a jej muzyka to sycące, kolorowe, pyszne danie. Mieszanina smaków, przypraw, faktur. Trochę pikantna, trochę słodka, momentami gorzka. Na pewno świetnie zaspokajająca muzyczny głód.

Na swej piątej długogrającej płycie Amerykanka wrzuca do garnka wszystko, co ma pod ręką. Soul, hip-hop, jazz, całkiem sporo funku, bluesa, rocka, nie boi się poeksperymentować z folkiem, elektroniką i country. Jak wiadomo, sukces leży w proporcjach i bogactwie smaków. Szalone, odlatujące, niemal psychodeliczne "Can't Wait" równoważy zatem subtelne, migoczące balladowe "Fool's Gold", a surowe, powłóczyste, skąpane w brudnych, gitarowych dźwiękach "Say Thank You" łagodzi figlarne, energiczne, bigbandowe i mocno oldschoolowe "Coming To You". "Closure" brzmi jak klasyk R&B, a "Cruisin" może równać się ze współczesnymi propozycjami twórców pokroju The Weeknd.

Jill Scott nagrała smakowity album. Taki, który chce się jeść łyżkami. Nie od święta, nie w restauracji czy w biegu, ale jak najczęściej, delektując się w gronie bliskich osób.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: jill scott