Recenzja

26-11-2015-08:49:10

Joanna Newsom - "Divers"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ochy i achy sypią się pod adresem twórczości Joanny Newsom od dawna. Obecnie w zmasowanej ilości, bo Amerykanka płytą "Divers" powraca po pięciu długich latach przerwy. Do chóru pochlebców raczej się nie przyłączę.

Po pierwszym zetknięciu z twórczością Amerykanki mniej więcej 10 lat temu, z miejsca uznałem, że jej muzyka jest ciekawa. Bo i bogactwo dźwięków, instrumentów, zgrabne aranżacje, fajny głos. Tylko jakoś później do muzyki Newsom nie chciało mi się wracać. Posmakowałem raz i wystarczyło. "Divers" dałem szans całkiem sporo, ale nic na to poradzić nie mogę - te piosenki nawet jeśli działają na mnie, trwa to bardzo krótko.

Wiem, że dostanie mi się okrutnie za to, co napisałem, bo Amerykanka stała się artystką niemal nietykalną, którą można tylko wielbić albo na jej temat milczeć. Lecz z własnymi odczuciami nie będę polemizował. Prawda, Joanna pięknie gra na harfie, ładnie śpiewa, czasami z zabawną manierą małej rozpieszczonej dziewczynki, bogato aranżuje piosenki, którym nakłada przeróżne stylistyczne szaty. A niektóre z szat wyciągnięte zostały parę stuleci temu. Pojawia się też country, folk, indie pop i skrzący się mnóstwem barw pop barokowy, którego jest ważną przedstawicielką. Tak, rozmach jest imponujący, instrumentarium potężne. Barokowe podejście jednak zawsze miało to do siebie, że forma dominuje nad treścią, tłamsi esencję, czyli to, co trafia w nas z miejsca, robi w duszy zamieszanie i pozostaje w pamięci na długo. Słuchając "Divers" miałem z tyłu głowy myśl, że ktoś tu zdecydowanie przekombinował. Wpakował za dużo ozdobników, przesłodził. Jakbym słuchał wirtuoza popisującego się techniką, z której niewiele na dłuższą metę wynika. Owszem, brzmi to wszystko pięknie, a w piosenkach odbijają się echa dokonań wczesnej Kate Bush, trochę Lisy Gerrard, Dresden Dolls z powodu chwilami lekko kabaretowego sznytu, Tori Amos nawet, czyli artystów mi bliskich. Ale, po prostu, rzadko któryś z utworów z "Divers" do mnie trafia. "Anecdotes" na pewno jest jedną z tych, które bym wyróżnił.

Doceniam talent, kunszt instrumentalny, zmysł kompozytorski i aranżerski Joanny Newsom. Ale parafrazując klasyczną komedię, za dużo jest tu cukru w cukrze. Za dużo puszenia się niczym paw, zamiast trafiania prosto w serce.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!