Recenzja

06-03-2010-21:13:35

Pendulum - "Live At Brixton Academy"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Przepis na muzykę Pendulum jest prosty jak budowa cepa. Australijczycy połączyli wrodzone zamiłowanie do ciężkich gitarowych dźwięków z ostrą elektroniką. Wyszło takie drum'n'bass dla mas, ale jakże wspaniale się to sprawdza na żywo!

Przyznaję, że druga płyta "In Silico" - z kilkoma wyjątkami - nieszczególnie mnie poruszyła. Nie zmieniło to faktu, że pochodząca z Antypodów kapela była drugą najbardziej wyczekiwaną przeze mnie podczas tegorocznego festiwalu Heineken Open'er. No właśnie, i przez tę pierwszą nie dane mi było w pełni nacieszyć się koncertem Pendulum. Byłam tak podniecona występem Faith No More, że za żadne skarby nie mogłam skupić się na popisach Australijczyków, którzy na dużej scenie zagrali zaraz po nich. Co chwilę wybiegałam więc przed namiot medialny, by poskakać do "Tarantuli" czy "Propane Nightmares", by znów wrócić do środka i wymieniać wrażenia po boskich wrzaskach i pojękiwaniach Mike'a Pattona. Był to więc koncert przerywany, ale mimo wszystko sprawił mi ogromną przyjemność. A to, co mi umknęło mogłam sobie szczęśliwie nadrobić w domowym zaciszu (przepraszam sąsiadów) za sprawą wydawnictwa "Live At Brixton Academy"

Muzyka Pendulum na żywo nabiera - co w sumie oczywiste - jeszcze większej mocy. Chwilami to po prostu rasowa "napier***anka", normalna dźwiękowa rzeź. Energii, jaką panowie wyzwalają, łącząc rockowe instrumentarium z generowanymi elektronicznie elementami nie sposób się jednak oprzeć, nawet próbując ze stoickim spokojem, w pełni profesjonalnie ocenić dzieło (chyba wyglądałam trochę dziwnie, wymachując rękami znad ekranu komputera).

Zestaw, który właśnie trafił do sklepów jest typowy dla tego typu współczesnych produkcji. Całość jest ładnie podrasowana w studiu a publiczność elegancko wyedytowana, przez co hałasuje tylko okazjonalnie. O dziwo, w przypadku Pendulum zupełnie mi to nie przeszkadza. Koncertowe wykonanie ich remiksu "Voodoo People" powinno sprawić, że zespół The Prodigy już nigdy nie ośmieli się zagrać na żywo. Metallicowe "Master of Puppets" to natomiast po prostu poezja (z tych hardcore'owych, ale mimo wszystko). O takich "killerach", jak wspomniane "Tarantula", "Propane Nightmares" czy " Showdown", "Hold Your Colour" "Granite" nawet nie warto się rozpisywać, bo i tak żadne słowa nie oddadzą tej muzycznej furii.

Tradycyjnie już CD połączono z krążkiem DVD (z większą liczbą utworów, m.in. genialnym, wywrzeszczanym z pasją "Different"). Teoretycznie śledzenie show Pendulum na ekranie telewizora nie powinno być niczym ekscytującym, tymczasem świetne ujęcia, teledyskowy montaż, znakomita gra świateł i niebywała dynamika sprawiają, że ogląda się to jak prawdziwy audio-wizualny spektakl.

I tylko zazdrość zżera, że Brytole mają takie koncerty w klubach a my zdani jesteśmy na łaskę i niełaskę (pamiętacie ubiegłoroczne Creamfields?) festiwali. Nie ma jednak co narzekać, "Fasten Your Seatbelts" i jazda.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: pendulum