Recenzja

15-01-2011-02:03:22

Kylie Minogue - "Aphrodite"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Podoba Wam się singel "All The Lovers"? Jeśli tak, do gustu przypadnie Wam także cały nowy album Kylie Minogue.

"Aphrodite" to idealnie wyważony popowo taneczny longplay. Z sobie tylko właściwym wdziękiem Kylie śpiewa zgrabne piosenki, które bez najmniejszych problemów sprawdzą się zarówno w radiu, jak i na klubowym parkiecie. Producent Stuart Price, za którego pracą generalnie nie przepadam, tym razem bez zarzutu wywiązał się ze swojego zadania. Utwory są nowoczesne, świeże, ale i idealnie skrojone pod Minoguę. Królują syntezatorowe, typowo europejskie brzmienia, w których 42-latka czuje się jak ryba w wodzie. Jest zmysłowa, seksowna, ale nie wulgarna czy agresywna. Delikatna, zwiewna, a zarazem przebojowa. Nie próbuje na siłę spodobać się młodzieży uciekając się do jakichś ekstrawaganckich rozwiązań, acz pokazuje, że nie tak daleko jej do La Roux czy Goldfrapp.

W zasadzie każdy z kawałków na płycie ma szansę stać się przebojem. Moi faworyci to jednak "Put Your Hands Up (If You Feel Love)", barokowe "Closer" czy "Cupid Boy". Pełne uroku jest również nieco spokojniejsze, niemal leniwe "Everything is Beautiful".

Swym nowym albumem Australijka udowadnia, że wciąż bezbłędnie potrafi odnaleźć się wśród innych śpiewających pań. Nie nagrywa może albumów kultowych, nie wyznacza trendów, ale jak mało która gwiazda potrafi poruszać się po muzycznej scenie z niebywałą gracją i lekkością.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!