Recenzja

17-01-2011-21:08:26

The Herbaliser - "Herbal Tonic"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

The Herbaliser poznałam na początku dekady dzięki pewnej radiowej audycji. Dziś muzyki nie poznaje się przez radio, a przynajmniej rzadko, a kompilację hitów każdy może zrobić sobie sam, bez najmniejszego wysiłku. Po co więc podsumowujące karierę płyty? Chociażby po to, by w zalewie muzyki czasem przypomnieć sobie o czymś znakomitym czy też odkryć coś, co umknęło.

Są wykonawcy, którzy do wydawnictw typu "best of" nadają się idealnie, gdyż ich siłą napędową są nośne single. W przypadku innych, składanka najważniejszych utworów zdaje się być zabiegiem sztucznym. Właśnie w tym drugim gronie znajduje się The Herbaliser. Dlaczego? Z prostej przyczyny - to prawdziwie wizjonerski duet, który stworzył wspaniałe, bardzo ciekawe płyty a nie garstkę dobrych piosenek. Czyli, że "Herbal Tonic" to pomyłka i porażka w jednym? Skąd! Zestawu słucha się wspaniale.

Umówmy się. To, co otrzymujemy na tej kompilacji jest jedynie przystawką. Małą acz bardzo apetyczną przekąską. Zaledwie próbką możliwości Anglików. Brakuje mi mojego ulubionego "Good Girl Gone Bad" czy fantastycznego "Generals", jest za to niepublikowany dotąd, zaskakujący, zapętlony "March of the Dead Things". Ponadto składanki tego typu mają liczne zalety. Po włączeniu "Herbal Tonic", od pierwszych dźwięków "Gadget Funk", poczułam, że stęskniłam się za The Herbaliser i czym prędzej odkurzyłam regularne albumy Anglików. Nim to zrobiłam, po raz kolejny absolutnie zachwyciłam się bogactwem, różnorodnością i brawurą muzyki Jake'a Wherry'ego i Olliego Teeby, chociaż obcowałam przecież z wyrwanymi z kontekstu kompozycjami. Roztańczone "Gadget Funk", "filmowe" "A Song for Mary", nasycone szalejącymi dęciakami "Mr Chombee Has the Flaw", piękne "Something Wicked" czy pulsująco-hiphopowe "Ginger Jumps the Fence" nic nie straciły na wartości i jakości, dostarczając mi przy okazji wiele radości i wspomnień.

Wielu pewnie będzie się krzywić, kręcić nosami, posądzać duet o komercyjne zagrywki. Jeśli jednak dzięki "Herbal Tonic" choćby kilka osób odkryje tę niezwykłą brytyjską formację, gra była warta świeczki.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!