Recenzja

24-08-2011-17:35:41

Mogwai - "Hardcore Will Never Die, But You Will"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jak zwykle mamy u Mogwai niezwykle frapujące, i chwilami zachwycające, połączenie poczucia humoru w tytułach i poważnego grania. Szkoci są w świetnej formie.

Oszczędność słów, obfitość pięknych dźwiękowych przestrzeni. Do tego Mogwai przyzwyczaja nas już od piętnastu lat. Także do przezabawnych tytułów, które zwykle są w kontrze do wielce poważnej muzyki Szkotów. Co nie znaczy, że Mogwai nie zdarza się zaproponować dźwiękowej pigułki o jaśniejszej, weselszej aurze ("San Pedro").

Album jest powrotem do współpracy z producentem Paulem Savage'em, który kilkanaście lat temu zadbał o brzmienie debiutu formacji. Piosenki pięknie, czysto brzmią. Są albo delikatne, szybujące łagodnie w przestrzeni, bardzo ilustracyjne albo osadzone na mocnym, żwawym perkusyjnym rytmie z powieszoną nad nim przybrudzoną gitarą. Drugi przypadek to choćby "George Square Thatcher Death Party" z niemal falsetowym śpiewem. Jest niczym połączenie Kraftwerk, Joy Division, Gang Of Four, The Cure i The Clash w jeden twór.

Godnych reprezentantów przestrzennego postrocka na "Hardcore Will Never Die…" nie brakuje. Weźmy choćby elegancko i łagodnie wpływające do uszu "How To Be A Werewolf" czy "Too Raging To Cheers". Na zakończenie zaś mamy najdłuższą na płycie kompozycję o zabawnym tytule "You're Lionel Richie". Ze słynnym amerykańskim piosenkarzem nie ma nic wspólnego. Narasta w taki sposób, ma tak niesamowity ciężar i hipnotyczny klimat, że spokojnie mogłaby się znaleźć na krążku nieistniejącego już Isis.

Fantastyczny materiał. Moja radość jest tym większa, że za kilka miesięcy będę mógł część z tych utworów usłyszeć na żywo, gdy Szkoci zawitają na OFF Festival. Hard core pewnie prędko nie umrze, kompozycje Mogwai takiej jakości też mają zagwarantowany długi żywot.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: mogwai