Recenzja

28-04-2014-22:17:10

Made Of Hate - "Out Of Hate"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Wizerunkowo znacząco wypięknieli, muzycznie poszli kolejny szczebelek do góry. Made Of Hate dojrzewa we własnym, dość wolnym tempie, ale w sposób bardzo przemyślany.

Cztery lata to kawał czasu. Tyle minęło od ukazania się bardzo dobrego drugiego krążka "Pathogen". Trochę się w MOH przez ten okres zmieniło. Jarka Kajszczaka na basie zastąpiła nie tylko bardzo efektownie wyglądająca Marlena Rutkowska, zaś zespół porzucił sny o podboju Zachodu i zamienił niemiecką AFM Records na rodzimą Fonografikę. Koszula bliższa ciału. Może to i dobrze. Teraz bez spinki będą sobie tworzyć i nagrywać, a jak jakieś okienka w kalendarzach muzyków się pojawią, to parę sztuk Made Of Hate zagra. Nie wiem, czy moja interpretacja ma się jakoś do stanu faktycznego, ale intuicja mi podpowiada, że trochę ma.

Czy "Out Of Hate" zrodziła się w jakimś stopniu z nienawiści, nie wiem. Choć w paru numerach Radek Półrolniczak tak zawzięcie szczeka, że nie byłbym zdziwiony, gdyby tak było. Od strzału rzuca się w uszy dynamiczne, klarowne, soczyste brzmienie osiągnięte w Hertz Studio. MOH wciąż porusza się po szlaku, który najlepiej opisują melodyjny thrash metal w średnim tempie i klasyczny heavy metal. Jest tu Metallica z okolic "Czarnego albumu", Testament, Annihilator, Iron Maiden, Judas Priest, jak zwykle deczko In Flames i Children Of Bodom. Michał "Mike" Kostrzyński, moim skromnym zdaniem jedna z najlepszych metalowych gitar w Polsce, napisał dużo więcej fajnych melodii niż na "Pathogen". Nadał też niektórym piosenkom takiego skocznego drive'u. Sekcja rytmiczna bardzo solidnie, miarowo buduje bazę, zaś na tej bazie Mike wyczynia przepiękne harce. Parę kawałków chciałbym wyróżnić. Na pewno "Broken Man", następujący po nim "Torn" (trochę jakby Fear Factory próbowało nagrać "Czarny Album"), "Chosen Ones" oraz zamykający płytę "Orgin". Jeśli miałbym się czegoś czepiać i coś sugerować, poleciłbym przemyślenie większego zróżnicowania partii wokalnych w przyszłości.

Bardzo solidna płyta, a na niej dużo świetnego, melodyjnego thrashu. Choć żadnych rewolucji stylistycznych nie ma, Made Of Hate postarał się, aby dobrze znane granie było świeże i ciekawe, nie nużyło. Słucha się przednio. Jeśli ktoś lubi łojenie pożenione z melodyjnością, nie powinien się zastanawiać ani chwili.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!