Recenzja

31-08-2015-21:36:00

Jess Glynne - "I Cry When I Laugh"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jest coś znamiennego w tytule debiutanckiej płyty Jess Glynne. Tak jak zdanie "I Cry When I Laugh", tak i album skrywa sprzeczności.

Ta dziewczyna jednocześnie ma "to coś" i "tego czegoś" jej brakuje. W pierwszym przypadku chodzi o to, że "I Cry When I Laugh" słucha się wyjątkowo dobrze. Głos Angielka ma fajny, a proponowany przez nią zestaw jest różnorodny. Glynn chętnie czerpie z patentów klubowej sceny lat 90. (housowe beaty, fortepianowe świdrowanie), ale nie boi się też soulowych wycieczek. Pojawiają się elementy funku, współczesnego R&B, a nawet nieco rozbujanych reggae rytmów. Lubi smyki, klaskanie i chórki. Czasem przypomina Emeli Sandé (nie tylko w piosence, w której się pojawia koleżanka, czyli "Saddest Vanilla") a czasem Justina Timberlake'a bądź Eda Sheerana udającego Timberlake'a ("It Ain't Right"). Zdarza jej się nawet próbować sił w środowisku iście prince'owych syntezatorów ("You Can Find Me"). "Real Love" z udziałem zaprzyjaźnionych Clean Bandit to skoczny, festiwalowy hit z dominacją wysokich tonów, a "Don't Be So Hard on Yourself" każdego smutasa porwie do tańca. Oczywiście nie brakuje ballad idealnych do komedii romantycznych. 25-latka ma "to coś", co sprawia, że seans z jej muzyką jest całkiem przyjemny.

Wydaje się, że wszystko jest OK. Z tym, że powyższe cechy jednocześnie, paradoksalnie, są też wadami "I Cry When I Laugh". Głos Jess niczym nadzwyczajnym się nie wyróżnia, po prostu jest fajny. Dziewczyna garściami czerpie z popularnych, a wręcz oklepanych motywów z lat 90., nie dodając wiele od siebie, co najwyżej pożyczając co nieco od Prince'a i Timberlake'a. Jednocześnie proponuje tak eklektyczny zestaw, że trudno ustalić, kim Glynn naprawdę jest... czy bardziej chciałaby być Ellą Eyre, Jessie Ware czy może raczej Katy B. Piosenki pewnie sprawdzą się na imprezach, może nawet w reklamach, ale po jakimś czasie ulecą w niepamięć.

Jess Glynne ma zadatki na sezonową gwiazdkę. Jej debiut skutecznie może przedłużyć wakacje, a komercyjne stacje na pewno znajdą coś do bieżącej ramówki. Niestety artystce brakuje "tego czegoś", byśmy z wypiekami oczekiwali na ciąg dalszy jej kariery.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!